Kosmos w nas. „Hyperspace” James Batchelor. Zawirowania 2020

05-10-2020

„Hyperspace” James Batchelor (Australia), choreografia i wykonanie: James Batchelor, kompozycja i realizacja dźwięku: Morgan Hickinbotham, produkcja: Bek Berger, oświetlenie: Beizj studio, pokaz: 03.10.2020 (polska premiera), Polskie Wydawnictwo Muzyczne, XVI Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020

Zaczniemy od wszechświata, ale skończymy na ziemi.

Większość procesów zachodzących w kosmosie nie ma w sobie nic nagłego, w skali nieskończoności wszechświata to kontinuum, wzajemne oddziaływanie słońc i planet, galaktyk i czarnych dziur, odpychanie, przyciąganie, rozciąganie, powolna – acz nieuchronna – przemiana… Kosmos – chaotyczna, przypadkowa struktura funkcjonuje jednak wedle określonych zasad, a jego zjawiska mają swój rytm, kolejność, przyczynę i skutek. Podobny rytm można było śledzić w spektaklu „Hyperspace” Jamesa Batchelora sprowadzonym z Australii na tegoroczny 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020. Polska premiera odbyła się 3 października 2020 r. w Polskim Wydawnictwie Muzycznym w Warszawie.

Niesamowicie wyglądał Batchelor na barwnej posadzce dawnej sali bankowej, która przetrwała II wojnę światową, czyli globalną śmierć. Dźwięk też brzmiał tutaj niesamowicie – był nieustannie gasnący lub narastający, od cichutkiego szemrania, aż po tak głośny, że wpływał do wnętrz ciał widzów, którzy musieli momentami przytykać sobie uszy, by to wytrzymać. Od niskich tonów drżały szyby przy stoiskach dawnych kas, a dudniący rytm unosił się wiele metrów w górę aż do szklanego świetlika, by wrócić zwielokrotnionym po odbiciu się. Ogrom tych brzmień, ich „kosmos”, nie wpłynął jednak na dynamikę zaproponowaną przez australijskiego tancerza – ten metodycznie, spokojnie, kontrolowanie powoli, z zachowaniem przyczyn i skutków kontynuował swój ruch. To wcale nie jest łatwe. Trzeba mieć wielką świadomość, by nie dać się ponieść i nawet przez chwilę nie zburzyć zaplanowanego tempa.

Artysta stworzył choreografię, która bardziej przypominała misteria buddyjskie czy performance butoh, niż to, co nazywamy tańcem, ale dobrze gospodarował przy tym czasem oraz napięciem. W kulminacyjnej scenie, gdy Batchelor już stał w pozycji wyprostowanej,  wyciągnął przed siebie rękę – najpierw tworzył z nią układ z wyciągniętym palcem wskazującym, by później przemienić swą dłoń w szpon, którym „zaatakował” własną twarz. Scena niszczenia harmonijnych rysów, rozciągania dłonią skóry twarzy, „rozlewania jej” aż do niemego krzyku była niezwykle plastyczna, ale też nieco przerażająca. Budziła myśli, czy to, co widzimy to jeszcze postać człowieka, czy już może postać… obcego.

Widząc tę ludzko-nieludzką przemianę spektakl skojarzył mi się z dosyć nieoczywistą teorią strun, która mówi, że znane nam trzy wymiary przestrzenne oraz czas są otwarte, a w ogóle w przestrzeni istnieje o wiele większa liczba wymiarów, które jednak nie są dostępne naszym zmysłom i doświadczeniu (to tzw. wymiary kompaktowe). Nie wiem, oczywiście, czy twórca zajmował się kwantową teorią grawitacji, ale skłonił mnie ku ponownemu zastanawianiu się o niej. Dodam, że w trakcie oglądania choreografii nie myślałam o jej tytule i dopiero teraz uświadamiam sobie, że przecież „Hyperspace” oznacza nadprzestrzeń – a to termin znany nie tylko z matematyki, lecz także i z fantastyki naukowej, gdzie pojawia się dla opisania alternatywnego wymiaru…

Swoją drogą samo ciało scenicznej postaci, którą stworzył Batchelor, nie było jednoznaczne. Pokrywały je małe czarne rysunki. Niektóre rozproszone – na rękach czy plecach, niektóre – jak te na torsie – ułożone w swoiste konstelacje czy może nawet w coś w rodzaju drogi mlecznej. Ten „kostium” dodawał całej sytuacji tajemniczości; sprawiał, że można było obserwować nie tylko napięcia mięśni tancerza, jego spokojnie zmieniające się pozy, ale też wynikającą z naprężeń delikatną przemianę tych czarnych wzorów. I widzieć coś, co artysta mógł ewentualnie zaplanować, ale zapewne nie mógł takiego „sztucznego” ruchu w ruchu przewidzieć w pełni.

Całość tej propozycji była więc z jednej strony spokojna, harmonijna i wykonana z matematyczną wręcz precyzją, z drugiej zaś nagła, drapieżna i niepokojąca. Czyli kosmiczna i ziemska zarazem.

„Hyperspace” (2019) to trzecia, obok „Deepspace” (2016) i „Redshift” (2017), praca z serii powstałej dzięki ekspedycji naukowej tego artysty na Antarktykę w 2016 roku. Aż szkoda, że zobaczyliśmy w Warszawie tylko jedną z tych części, bo zapewne składają się na ciekawy – w podejmowaniu zagadnień naukowo-filozoficznych oraz w swej, tak charakterystycznej i szczegółowo zaplanowanej oszczędności ruchowej – tryptyk.

Temat poruszony przez Jamesa Batchelora jest na tyle frapujący, a i metoda łączenia doświadczeń artystycznych z naukowymi na tyle ciekawa, że postaram się śledzić dalsze poczynania tego twórcy. Pozostałych, o ile cenią sobie skupienie, lubią myśleć, badać, liczyć, rozwiązywać problemy teoretyczne, też do tego zachęcam.

Sandra Wilk, Strona Tańca

„Hyperspace” James Batchelor (Australia), choreografia i wykonanie: James Batchelor, kompozycja i realizacja dźwięku: Morgan Hickinbotham, produkcja: Bek Berger, oświetlenie: Beizj studio, pokaz: 03.10.2020 (polska premiera), Polskie Wydawnictwo Muzyczne, XVI Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020