Kobiety z kamienia (plus). „Łuczniczki” Agnieszka Kryst

23-11-2020

Odbiór spektaklu tanecznego poprzez transmisję online z jednej strony ogranicza, z drugiej daje większe możliwości. W przypadku „Łuczniczek” wkład artystyczny realizatora obrazu nie stwarzał jakiegoś dotkliwego poczucia straty, za to uwypuklił szczegóły, które prawdopodobnie nie byłyby zauważalne z widowni w teatrze.

Punktem wyjściowym choreografii stworzonej przez Agnieszkę Kryst są dwie rzeźby obecne w przestrzeni miejskiej Bydgoszczy. Jedna historyczna, pochodząca z początku XX w. i będąca wizytówką tego miasta stworzona została przez Ferdinanda Lepcke. Przedstawia statyczną postać nagiej łuczniczki, kobietę z brązu zaklętą w – można powiedzieć – pozycji zasadniczej. Druga rzeźba, autorstwa Marcina Jagodzińskiego-Jagenmeera powstała 100 lat później jest mniej sławna, ale za to bardziej dynamiczna. Obie nieznane kobiety stoją nieruchomo przed teatrami, pierwsza przed Teatrem Polskim, druga – Operą Nova.

W obecnym czasie, czasie masowych protestów kobiet, spektakl Agnieszki Kryst można uznać nawet za artystyczną wypowiedź polityczną. Anonimowość modelek, skupienie przez rzeźbiarzy istoty ich istnienia w nagim, milczącym ciele, które nie ma potrzeby mieć choćby imienia, nie mówiąc o indywidualnej osobowości są kruszone przez Kryst i partnerującą jej Katarzynę Sikorę. Performance, podzielony dzięki muzyce na trzy części „plus”, przeprowadza nas przez proces ewolucji, od zastałej w narzuconej pozie kobiety, przez odkrywanie z pewnym zdziwieniem ogromu możliwości odczuwania, reakcji, ich kontroli, funkcji, eksperymentu, w ogóle istnienia, aż po złość, bunt i właściwie bóle porodowe przy narodzinach pełnoprawnego człowieka, który na koniec przemawia. Właśnie to mówienie nazwałam modnym w ostatnich latach polskiej polityki „plusem”.

Realizacja wideo, zaproponowana przez organizatora 16. Międzynarodowego Festiwalu Tańca Zawirowania 2020, sprawiła, że w pierwszej części spektaklu „Łuczniczki” zauważymy, że także mrugnięcie powiek jest częścią choreografii, w drugiej – mikrodrgania najdrobniejszych mięśni, skóry właściwej, ciekawość w spojrzeniu, a w trzeciej – skrupulatność grymasu. Tancerki nie prowadzą ze sobą żadnej interakcji, choć w pewnym momencie części „porodowej” następuje jedno, bezdotykowe zbliżenie. Każda z kobiet przechodzi swój proces samodzielnie, osobno. Także w finale, czyli w „plusie”, zaaranżowanym na wyznanie miłosne podczas ceremonii ślubnej, zachowują (mimo wzajemnego ciepła) dystans. Czy to kwestia stu lat „różnicy wieku” rzeźb? Te – w swoim ożywaniu, odkrywaniu siebie, buncie i walce – nie różnią się znacząco, mimo upływu wielu lat i kilku epok.

Muzyka, przedstawiona w opisie spektaklu jako autorstwa Kamila Tuszyńskiego, jest ważną osnową i nadaje strukturę całości. Liryczny początek i dynamiczny środek nie zaskakują. Za to użycie do części trzeciej symfonicznej muzyki klasycznej, wcale nie drapieżnej, bardziej triumfalny – nadaje przedstawieniu ciekawy kontekst, przy czym z pewnością nie jest to muzyka Tuszyńskiego. To każde mi zadać pytanie czy pierwsza i druga część są także „tylko” opracowaniem muzycznym, a więc dobraniem odpowiedniej muzyki do koncepcji artystycznej performance’u czy jednak autorską kompozycją Kamila Tuszyńskiego? Opracowanie bowiem wymaga wymienienia kompozytorów oryginalnych, a w tym przypadku przynajmniej jeden został pominięty.

Nie wiem czy koncept Agnieszki Kryst przewidywał aż taką interpretację „Łuczniczek”, jednak sztuka zwykle koresponduje (a przynajmniej dobrze, by to robiła) z procesami społecznymi, prowokuje do nowych przemyśleń i odmiennych spojrzeń. Nie przypuszczam, aby ten spektakl wywoływał przemyślenia, że mimo pozornego jednoczenia kobiety walczą o swoje prawa jednak osobno albo, że mimo faktycznego jednoczenia w walce, każda z pań ma do wygrania swoje małe bitwy, które mogą być nawet trudniejszymi wojnami niż ta wielka, toczona między wizjami świata, społeczeństwa i podmiotowości grupowej. Czy te końcowe słowa padające z ust znów nieruchomych postaci są tylko cichym prywatnym wyznaniem czy jakąś realną przemianą? A bohaterki wrócą stać na cokołach albo uśmiechać się z roznegliżowanych reklam opon lub jakże skutecznych środków czyszczących w sam raz dla perfekcyjnej pani domu?

Ewa Borguńska (Brygada Tańca)

Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.

„Łuczniczki”, choreografia: Agnieszka Kryst, wykonanie: Agnieszka Kryst i Katarzyna Sikora, dramaturgia: Anka Herbut, muzyka: Kamil Tuszyński, bębny: Arman Galstyan, spektakl powstał w ramach rezydencji artystycznych galerii miejskiej BWA w Bydgoszczy, kuratorka rezydencji: Danka Milewska, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020, pokaz online: 07.11.2020


WSZYSTKIE RECENZJE BRYGADY TAŃCA ZNAJDZIESZ POD TYM LINKIEM: http://stronatanca.pl/brygada-tanca/