Jesienne Święto Wiosny. „Święto wiosny na aturi i mimozy wstydliwe”, reż. Klaudia Hartung-Wójciak

06-10-2020

„Placówka” to konkurs na projekt teatralny, którego celem jest umożliwienie artystom i grupom twórczym, posiadającym ograniczone możliwości długofalowej pracy, prowadzenie poszukiwań nad nowymi formami i językiem teatralnym” – tak Instytut Teatralny opisuje program, w ramach którego produkuje różnego rodzaju prace sceniczne. Przyznam, że jestem nieufna wobec obietnic „nowych form i języków”. Idąc do Soho Factory na „Święto wiosny na aturi i mimozy wstydliwe” w reżyserii Klaudii Hartung-Wójciak, powstałe w ramach V edycji „Placówki”, nastawiałam się na zwykły teatr (post)dramatyczny. Tymczasem spektakl, stworzony przy współpracy choreograficznej Oskara Malinowskiego faktycznie balansuje na granicy form i pozwala się klasyfikować jako praca choreograficzna w dużo większym stopniu niż jako tradycyjnie teatralna. 

Pierwsza część tytułu odsyła do „Święta wiosny” Baletts Russes, który to spektakl w 1913 r. wywołał niewyobrażalny skandal. Choreografia Wacława Niżyńskiego odrzucała reguły baletowej struktury eksponujące solowe popisy i zespołowe unisono. Innowacyjny język taneczny zaprzeczał zasadom klasyki. Obszerne kostiumy Nikołaja Roericha ukrywały ciała tańczących. Nieokiełznana muzyka Igora Strawińskiego atakowała zmysły. Tego wszystkiego większość ówczesnej widowni znieść nie mogła. Przyzwyczajona do podziwiania baletowej harmonii nie była gotowa na brutalny obraz rytuału, w którym w imię dobra społeczności zadaje się śmierć jednostce – a takie libretto napisali Strawiński i Roerich. Dzieło Niżyńskiego doczekało się uznania z opóźnieniem, ale żyje do dziś, wielokrotnie rekonstruowane i reinterpretowane.

„…na aturi i mimozy wstydliwe” – druga część tytułu spektaklu w reżyserii Hartung-Wójciak eksponuje rośliny, które tylko początkowo pełnią funkcję scenografii. Rosną w donicach pośrodku przestronnej pofabrycznej hali, częściowo zanurzonej pod ziemią, wypełnionej dymem i niesamowitym oświetleniem Aleksandra Prowalińskiego. Najpierw publiczność odruchowo skupia się na performerce i performerze. Małgorzata Biela i Oskar Malinowski zastygają w pozach mocy, unosząc ręce i zaciskając pięści, i krążą wokół donic. Można odnieść wrażenie, że przewodzą podążającej za nimi widowni, że władają przestrzenią i pokierują zdarzeniami. Te odczucia wzmacnia muzyka Piotra Peszata, silnie odnosząca się do oryginału. Z czasem jednak sytuacja się zmienia. Duet koncentruje się na roślinach, które przesuwa wraz z ruchomymi podestami, kieruje ku światłu, spryskuje wodą. Coraz wyraźniej widać, że nadrzędna rola tej dwójki wobec fauny (widowni) i flory była złudzeniem. W istocie zadanie pary to opieka nad atari i mimozami, a także czczenie ich. Wybraną okazują się rośliny. 

U Niżyńskiego Wybrana Dziewczyna zostaje złożona w ofierze nadprzyrodzonym siłom, dzięki czemu kolejna wiosna może nadejść, a ludzkość ma szanse na nowy cykl rocznej egzystencji. Hartung-Wójciak zrywa z ezoteryką, unika romantyzowania przyrody i staje po stronie nauki. Owszem, porusza temat podlegania przez ludzkość naturalnej cykliczności świata. Ale drogą do trwania gatunku nie są w tym ujęciu krwawe magiczne kulty, a działania wynikające z wiedzy o potrzebach przyrody. Nie zginiemy przez to, że przestaniemy czcić fantazmaty. Zginiemy, jeśli nie zaczniemy doceniać stabilności ekosystemu i jeśli nie zmienimy kursu technologicznego z żarłocznego na ochronny. 

Wątek ludzkiej odpowiedzialności pogłębia dostępny w internecie materiał Bieli, Hartung-Wójciak, Malinowskiego i Pawła Kuligowskiego. Kilkuodcinkowy serial „Święto wiosny na aturi i mimozy wstydliwe. Prequel” pozwala zajrzeć do Ogrodu Botanicznego UW. Przywraca trochę wiary w ludzi i pozwala nabrać nadziei, tak bardzo potrzebnej w świetle wiedzy o antropogenicznej dewastacji środowiska i jej skutkach. Co istotne, o komfort pozaludzkich performerek zadbano nie tylko na potrzeby spektaklu – zabezpieczono też ich dalsze losy. Między pokazami rośliny będą przebywać pod opieką Spółdzielni „Jessica”.

Spektakl jest spójny i konsekwentny. Do oryginału odnosi się na wielu poziomach: w warstwie ruchowej (przetwarzając charakterystyczne motywy choreograficzne), plastycznej (odkształcając sylwetki ortalionowymi kostiumami Barbary Hanickiej) i muzycznej. Nie jest jednak reinterpretacją czy kontynuacją; idzie jeszcze dalej, stawiając nowe pytania i ostrzegając przed ignorowaniem ich po wyjściu z budynku. Śledzenie powolnie rozwijającej się akcji ułatwia zgrabna inkrustacja humorem: mobilna roślina komicznie trącająca pogrążoną w transie parę, drobny i kreskówkowo przyspieszony ruch performujących, ich flirt z momentami zagubioną w przestrzeni widownią – to wszystko mobilizuje percepcję tych, których nuży pozorne nie-dzianie się. Finalnie jednak i oni będą musieli zatonąć w kontemplacji. Reżyserka zmusza nas do zamyślenia się nad naszą relacją z roślinami – i słusznie. 

Hanna Raszewska-Kursa, 3.10.2020

„Święto wiosny na aturi i mimozy wstydliwe”
Performance: Małgorzata Biela, Oskar Malinowski
Reżyseria, dramaturgia: Klaudia Hartung-Wójciak
Scenografia, kostiumy: Barbara Hanicka
Muzyka: Piotr Peszat
Reżyseria światła: Aleksandr Prowaliński
Budowa scenografii: Wiktor Korzeniewski
Zdjęcia, video: Paweł Kuligowski
Współpraca choreograficzna: Oskar Malinowski
Współpraca badawcza: Dorota Szubierajska, dr hab. Marcin Zych, prof. dr hab. Małgorzata
Produkcja: Joanna Saran
Asystent reżyserki: Jakub Hartung-Wójciak
Premiera: 18.09.2020
Partnerzy premiery: Teatr SOHO, SOHO by Yareal oraz Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego.
pokaz: Soho Factory (hala nr 19), 19.09.2020