Liczy się całe życie

10-10-2021

W Polsce człowiek bez nadanego numeru PESEL nie da rady niczego formalnie załatwić. Jest tak pozbawiony możliwości działania, że nie może podpisać umowy o pracę, nie zarejestruje samochodu, nie dostanie kredytu, ba – nie dostanie nawet dowodu. Formalnie PESEL zaświadcza silniej o życiu, niż akt urodzenia. Ten numer przyznawany raz na całe życie ma kluczowe znaczenie także po śmierci, bo spadkobierca nie odziedziczy bez uprzedniego przedstawienia specjalnego zaświadczenia z urzędu o przyznaniu takich a takich cyfr człowiekowi, którego już nie ma. Nie ma go w życiu, ale wciąż istnieje w systemie. Stąd PESEL można z pewnego punktu widzenia uznać za swoiste piętno, za znak, który gdyby mogli to wypaliliby nam na skórze, by z daleka wiedzieć kto jest kto. A tych, którzy go nie posiadają zepchnąć na margines, a najlepiej poza granicę.

System musi liczyć, bez liczb, statystyk i wkładania całego ludzkiego życia w określone tabelki – nie działa. O tym jest właśnie spektakl „Policzalni” przygotowany wspólnie przez dwa (sic!) różne zespoły taneczne, Bytomski Teatr Tańca i Ruchu Rozbark oraz warszawski Teatr Tańca Zawirowania. Premierowe pokazy tej pracy w reżyserii i choreografii Anny Piotrowskiej odbyły się w dwóch miastach, premiera bytomska w siedzibie Rozbarku (25 września 2021 r.), a warszawska w Centrum Teatru i Tańca (30 września 2021 r.).

Podobał mi się ten spektakl, choć miał o wiele zbyt długi i dosyć monotonny początek, zupełnie nie zwiastujący niezwykłej dynamiki i energii w jego dalszych częściach. Nie powinno się tak robić, jeśli koncepcja bezwzględnie tego nie wymaga.

Pierwsza mocna scena „Policzalnych” zaczyna się od przeniesienia czarnego pakunku –niesionego niczym trumna – na ramionach tancerzy. Ów „żałobny” kondukt powoli przechodzi przez całą scenę, od mroku w światło, a następnie uroczyście składa delikatnie swój ciężar na ziemię. Zastyga przy nim w bezruchu, jakby pozował do ostatniego zdjęcia. Jeszcze nie wiemy, że pod czarną folią kryć będzie się jedyny kolorowy element tego spektaklu, czyli barwny dywan, pod którym schowane zostaną ciała, a na którym pozostanie tylko kobieta – niczym zdobywająca nowy szczyt reformatorka.

Wkrótce po tej scenie z „domyślną” trumną, pojawią się kolejne, także zabarwione wątkiem funeralnym. Performerzy, którzy wyrzucą ze swojej grupy człowieka niechcącego się dostosować, niedającego się policzyć, a więc nieakceptowalnego. Wytykany palcami, jest niczym Chrystus, którego zaraz ukrzyżują. Czymże jest bowiem ostracyzm, jak nie śmiercią cywilną, rodzajem współczesnego ukrzyżowania? A zresztą scena, w jakiej składany jest na ziemię, jako żywo przypomina obraz z XIII stacji Drogi Krzyżowej. I w niej zanim odepchnięty przez swoją społeczność wyda swe ostatnie tchnienie, ci, którzy go przed chwilą dyskryminowali, zwalczali i nienawidzili pochylą się litościwie nad jego wciąż żywym ciałem.

Symbolicznego umierania (wymierania) jest w „Policzalnych” o wiele więcej, choreografka wyraźnie więc chce, abyśmy ciągle o nim myśleli, wskazuje nam palcem, gdzie mamy kierować swoją uwagę. I trudno wiedząc, że spektakl powstał we wrześniu 2021 roku, w okresie wprowadzenia stanu wyjątkowego na granicy polsko-białoruskiej i licznych przypadkach śmierci uchodźców nie mieć skojarzeń, że te ciała rozrzucone na scenie, że ci ludzie umierający jeden po drugim nie są alegorią do sytuacji największego kryzysu humanitarnego w Polsce, jaki dzieje się właśnie na naszych oczach.

Anna Piotrowska chce od nas zatrzymania się, chce abyśmy wreszcie znaleźli chwilę na własną refleksję, spróbowali choć na chwilę wyrwać się ze statystycznych tabel, gdzie zapisywane są w zasadzie wszystkie ważniejsze wydarzenia – data urodzenia, chrztu, komunii, ślubu, śmierci, pogrzebu. System nas zlicza, a my musimy się dostosować i posługiwać się kolejnymi ciagami cyfr – telefonów, dokumentów, paszportu, konta bankowego, rozmaitych numerów PIN i PUK, haseł muszących zawierać liczby, numerami klientów. Na badaniach zlicza się nawet liczbę uderzeń naszego serca czy częstotliwość oddechu. I nie jest tajemnicą, że Straż Graniczna w swoich statystykach zlicza nie tylko incydenty przekroczenia naszej granicy z Białorusią przez uchodźców, ale także i trupy.

Rzecz jasna te dwa skojarzenia nie są jedynymi, jakie można wyciągnąć z „Policzalnych” Anny Piotrowskiej, bo opowieść nakreślona przez Joannę Brodniak, Kamila Bończyka, Stanisława Buldera, Ewę Noras, Alexeya Torgunakova i Katarzynę Zioło ma wiele warstw i wiele kontekstów. To ten rodzaj historii, która sączy się w rozmaite strony w zależności od sceny – tańczonej, performowanej, opowiadanej, muzycznej, świetlnej. Składa się z czarno-białych puzzli, w które dopiero po ułożeniu dostrzegamy rozmaite odcienie i barwy – tak samo, jak z tym czarnym pakunkiem, który dopiero w finale całej choreografii objawił swoje multikolorowe wnętrze. Ten spektakl jest przykładem umiejętnego zarządzania drobiazgami, które dobrze ustawione mogą pełnić rolę wbijających się w pamięć symboli, a nade wszystko prowokować nas do ocen społecznych i państwowych norm, prób uwolnienia się (choćby częściowego) od policzalności i kontroli. To wezwanie do wyzwolenia się, także z tego fatalizmu, że przecież nic się nie da.

„Policzalność tworzy pewne napięcie w bohaterach, którzy ulegają bezwiednie presji czasu. Pielgrzymi celebrujący w dzienniku statystycznym, w globalnej energii bycia i doświadczania” – mówi nam choreografka. W rzeczy samej, w pewnym momencie przedstawienia tancerze zaczynają swój szalony bieg wolności, z niebywałą wręcz zręcznością, siłą, zwinnością i gibkością. Oglądamy też piękne skoki baletowe. Co ważne – naprawdę udało się tutaj połączyć technikę klasyczną z techniką tańca współczesnego w sposób naturalny i uzupełniający się wzajemnie.

Wiele z tych scen i sekwencji godnych jest najwyższej uwagi. Nawet te, w których artyści wypoczywają po wielkim wysiłku. Jedna z nich rozgrywa się w przyćmionym świetle, gdy tancerze przytulają się do siebie tuż przed widownią. Na ich spoconych – bardzo ciemnych w tym oświetleniu – ciałach pot połyskuje tak, jakby mieli na swoich plecach i ramionach  rozłożone czarne perły. Ta krótka chwila „Policzalnych”, drobna przecież w obliczu wielu monumentalnych scen, była dla mnie najbardziej zachwycającym plastycznie obrazem, a jednocześnie obrazem najbardziej ludzkim. Oto człowiek. Żywy, prawdziwy człowiek – nie wyszkolony artysta i nie tancerz, któremu wyznaczono określoną rolę. Człowiek, człowiek! Zmęczony, prawdziwy, z którego płynie dowód jego życia. Pot, którego kropli nie da się policzyć. A więc… uciekł. Udało się.

Sandra Wilk, Strona Tańca
http://www.stronatanca.pl

„Policzalni” Bytomski Teatr Tańca i Ruchu Rozbark i Teatr Tańca Zawirowania, choreografia i reżyseria: Anna Piotrowska, wykonanie: Joanna Brodniak, Kamil Bończyk, Stanisław Bulder, Ewa Noras, Alexey Torgunakov, Katarzyna Zioło, muzyka: Aleksandra Piotrowska, asystent: Łukasz Szleszyński, kreacja przestrzeni, kostiumu i scenografii: Anna Piotrowska, realizacja światła: Dastin Greczyło, Krzysztof Soszka, realizacja dźwięku: Jakub Ritter, produkcja: Bytomski Teatr Tańca i Ruchu Rozbark, Teatr Tańca Zawirowania, Fundacja Rozwoju Tańca_eferte, Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, współprodukcja: Fundacja Scena Współczesna, koordynator produkcji: Wojciech Grudziński, premiera bytomska: 25.09.2021, Teatr Rozbark, Bytom, premiera warszawska: 30.09.2021, Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, pokaz: Centrum Teatru Tańca w Warszawie, 30.09.2021